O tym, że żurawina jest mega zdrowa, nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jest składnikiem wielu leków, a w Ameryce Północnej, skąd pochodzi używana jest od setek lat jako środek leczniczy.
Przede wszystkim regularne spożywanie żurawiny zapobiega infekcją układu moczowego, zapobiega tworzeniu się kamieni nerkowych, ma również pozytywne działanie na nasz układ pokarmowy. Wspomaga leczenie wielu chorób, np.zakażenie Helicobacter pylori czy wirusa opryszczki. To nie wszystkie plusy spożywania jagód żurawiny, ale chyba nikogo już więcej namawiać nie trzeba....
Skoro już mamy ochotę raczyć się własną konfiturą z żurawin, należy je na początek zdobyć. Są więc dwie możliwości ---> albo kupujemy na straganiku, u potencjalnej Pani Basi, albo w sklepie (choć ja osobiście w sklepie poza mrożoną żurawiną nigdy jagód nie widziałam), albo idziemy w las.W las, a nawet bardziej tajemniczo - na bagno. Wpierw trzeba jednak przeprowadzić wywiad wśród sąsiadów, znajomych, rodziny i bliskich, gdzie w naszej okolicy można znaleźć bagno obrośnięte małymi czerwonymi kuleczkami. Mi udało się i po długich namowach, dziadek zgodził się wziąć mnie ze sobą. Trzeba więc odpowiednio się ubrać, nie zapomnieć o kaloszach oraz wiaderku na owoce. Należy też zachować wszystkie środki ostrożności, bo bagno potrafi wciągnąć, nie wolno wchodzić jeśli jest zbyt mokro, nigdy samemu i nigdy daleko.
Moja wyprawa trwała około trzech godzin, obrodziła zakwasami na udach, które mam już od 3 dni i pozbyć się nie mogę oraz pełnym 3 litrowym wiaderkiem owoców.
W następnym poście napiszę więcej o tym jak (gdy już mamy owoce) przygotować się do robienia konfitur, a wychodzi na to, że jest to bardzo czasochłonne. Ale jednego jestem pewna. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz